LiederNet logo

CONTENTS

×
  • Home | Introduction
  • Composers (20,276)
  • Text Authors (19,776)
  • Go to a Random Text
  • What’s New
  • A Small Tour
  • FAQ & Links
  • Donors
  • DONATE

UTILITIES

  • Search Everything
  • Search by Surname
  • Search by Title or First Line
  • Search by Year
  • Search by Collection

CREDITS

  • Emily Ezust
  • Contributors (1,116)
  • Contact Information
  • Bibliography

  • Copyright Statement
  • Privacy Policy

Follow us on Facebook

Difference(s) between text #21116 and text #108570

Go to the Instructions

1On był i myśmy byli przed początkiem -
2niech imię Jego będzie pochwalone!
3Razem z gwiazdami byliśmy i słońcem,
4zanim się gwiazdy i słońca
5jęły rozbijać w swych kołach,
6zanim się stało to, co cię pożera.
7
8O duszo, spragniona miłości,
9o duszo, spragniona spokoju!
10On był i ty w nim byłaś przed początkiem,
11nim jeszcze miłość i spokój
12stały się ogniem trawiącym,
13zanim się .stały zabójczą tęsknicą
14i tym kamiennym, ślepym przerażeniem...
15
16Dzień mój przygasa -
17za wielkim, niebotycznym przygasa mi szczytem,
18krwawą za sobą zostawiając zorzę,
19która się czepia ogniami
20tych oto smreczyn i ścian poszarpanych,
21zatartych śladów moich stóp.
22Dzień mój przygasa, ten złoty,
23ten lazurowy, ten słoneczny dzień,
24w błogosławieństwie swych drogich promieni
25więżący klątwę dla człeka,
26dla zbłąkanego pielgrzyma.
27Niech gaśnie! niech ginie!
28Niech upragniony nadejdzie już wieczór
29ze swoją ciszą wieczystą,
30która ci mgłami szepce miesięcznymi,
31że zanim miłość i spokój
32stały się ogniem trawiącym,
33zanim się stały zabójczą tęsknicą
34i tym kamiennym, ślepym przerażeniem,
35On był, i myśmy byli przed początkiem.
36
137Błogosławioną niech będzie ta chwila,Błogosławioną niech będzie ta chwila,
238Kiedy się rodzi wieczorny hymn duszy!kiedy się rodzi wieczorny hymn duszy!
339Kiedy od cichych pól, Kiedy od cichych pól,
440od rżysk i rzecznych pobrzeży,od rżysk i rzecznych pobrzeży,
541Od przecznic i od ugorów,od przecznic i od ugorów,
642Od wypaczonych chat od wypaczonych chat
743I od tych stodół zwietrzałych i od tych stodół zwietrzałych
844chłopięca płacze piosenka:chłopięca płacze piosenka:
945A grajże mi piszczałeczko, A grajże mi, piszczałeczko,
1046grajże mi, graj!a grajże mi, graj!
1147Uliniłem cię z wierzbiny, Uliniłem cię z wierzbiny,
1248gdzie ten potok srebrnosiny,gdzie ten potok srebrnosiny,
1349Gdzie ten szumny gaj;gdzie ten szumny gaj!
1450pana pani tam zabiła,Pani pana tam zabiła,
1551Zieleni się hej! mogiła,zieleni się, hej! mogiła,
1652zieleni się hej!zieleni się, hej!
1753A cierniste krzewie głogu A cierniste krzewię głogu
1854kwiat swój sypie po rozłogu,świat swój sypie po rozłogu,
1955A szept idzie z kniej; s szept idzie z kniej!...
2056a dusza słucha i słucha, A dusza słucha i słucha...
2157a dzień jej przygasa...A dzień jej przygasa,
2258A ona śladem tęsknicy l ona śladem tęsknicy
2359płynie rozlewną falą księżycową,płynie rozlewną falą księżycową,
2460rosami płynie lśniącemi na łąkach rosami płynie, lśniącymi na łąkach,
2561i wierzchołkami ukojonych drzew,i wierzchołkami ukojonych drzew,
2662I grzbietem białych gór i grzbietem białych gór
2763ku onym dniom zapomnianym,ku onym dniom zapomnianym,
2864gdy miłość i spokój gdy miłość i spokój
2965nie były ogniem trawiącymnie były ogniem trawiącym
3066Ani kamiennem, Ślepem przerażeniem ani kamiennym, ślepym przerażeniem.
3167przestwór się przed nim roztwiera,Przestwór się przed nią rozszerza
3268I przepełniony wiekuistą mocą I przepełniony wiekuistą nocą,
3369topi w swych głębiach wszystko co ją zmogło,topi w swych głębiach wszystko, co ją zmogło
3470Urągowiskiem I grzechemurągowiskiem i grzechem,
3571I wypełnioną pokutą,i wypełnioną pokutą,
3672Wstydu i hańby pociemniałą twarzą,wstydu i hańby pociemniałą twarzą,
3773I podeptaniem Świętych Bożych praw.i podeptaniem świętych, bożych praw,
3874I krwawą zemsty pochodnią,i krwawą zemsty pochodnią,
3975I bólu, bólu strasznego i bolu, bolu strasznego
4076tak pożądanem a tak żrącem widmem.tak pożądanym, a tak żrącym widmem.
77
78Błogosławioną niech będzie ta chwila,
79kiedy się rodzi wieczorny hymn duszy!...
80Na senne kwiaty wystąpiła rosa,
81na łąk płaszczyzny, na ciemny łan zboża,
82a ona siadła na brzegu jeziora
83i rozmodlona patrzy w jego głębię -
84i oparami wznosi się nad wielką,
85nad uciszoną, rozmodloną wodą -
86i słucha, i patrzy, i szepce
87swoje wieczyste pacierze.
88Z zapadłych wiosek płyną rozhowory,
89w bagniskach dzikie obzywa się ptactwo,
90a gdzieś w pustkowiu, a gdzieś na rozstaju
91w samotnej chacie połyskuje światło,
92a tam! z daleka cicha idzie Śmierć.
93Od zórz zachodnich, w ziół zasypiających
94rozkosznej woni piosnka się kołysze,
95nad niemowlęcia kolebką wysnuta:
96O tej radości, o tym weselu,
97o tym cudownym, ukrytym zielu
98zza siódmej góry, zza siódmej rzeki,
99które na smutek słodkie ma leki.
100O tej godzinie, co szczęście niesie,
101pieśń się kołysze po krzach, po lesie,
102po falach żyta pieśń się kołysze
103w tę uroczystą, wieczorną ciszę,
104a w ślad za pieśnią cicha kroczy Śmierć.
105Wyszła z dziedziny, gdzie miłość i spokój
106nie są-ci ogniem trawiącym
107ani zabójczą tęsknicą,
108ani kamiennym, ślepym przerażeniem,
109i w świat podąża, ku onym rozstajom,
110k`temu pustkowiu, ku chacie samotnej,
111k`temu słabemu, czerwonemu światłu...
112Ścieżyną zdąża i traktem szerokim,
113po drodze zerwie jakiś kłos zielony
114albo też listek topoli
115i w zamyśleniu rzuci je pod nogi.
116Lekkimi stopy przygnie jakąś trawkę
117lub owad zdepce na miedzy,
118albo swą długą, białą, przeźroczystą
119zanurzy rękę w staw
120i jego srebrną powierzchnię
121powlecze rdzą opałową.
122Czasem w tym swoim pochodzie
123siądzie na chwilę pod krzyżem pochyłym
124na opuszczonej mogiłce
125i głowę ukrywszy w dłonie,
126głębokim jękiem zapłacze,
127rozlewającym się na okrąg świata,
128a potem wstaje i traktem rozległym
129albo miedzami idzie znów śród zbóż
130k`temu pustkowiu, gdzie w chacie samotnej
131czerwone, słabe połyskuje światło.
132A za nią snuje się smuga
133sinych oparów i mgieł,
134na których ciężkim, dalekim obrzeżu
135zachodnia krwawi się zorza...
136Czemu nie gaśniesz, ty zorzo?...
137On był i myśmy byli przed początkiem,
138zanim się stało to, co nas pożera!
139Czemu nie gaśniesz?!
140Ach! jak się w twoich płomieniach
141palą te grona jarzębin!
142Jak się rozżarza ten żwir -
143ten szary piasek na drodze pątniczej!
144Wybaw człowieka, o Panie,
145od żagwi gniewu Twojego!
146Dusza ci śpiewa psalm, jak niegdyś, niegdyś -
147śród koralowych jarzębin,
148przy rozszumiałych, wielkich polach zbóż,
149przy tajemniczych pogwarkach tych lip,
150rozkołysanych Twym świętym oddechem...
151Pokorna, cicha, nieskalana dusza
152stoi u wrótni kościółka
153i psalm Ci śpiewa, tak wieczny,
154jak wieczną ona i Ty!
155Na roztęczone mgławice kadzideł
156kładą się dźwięki organów,
157majestatyczne, cudotwórcze dźwięki,
158i podpływają ku cichej, pokornej,
159ku nieskalanej, ku skupionej duszy,
160klęczącej u progu świątyni.
161Grona jarzębin rumienią się w słońcu,
162prastare lipy szumią hymn pierwotny,
163przenikający głębinę jestestwa,
164łan się kołysze, rozłożysty, złoty,
165w oknach świergocą jaskółki,
166nad poszeptami pacierzy
167nieprzeliczonych pątników
168białe wzlatują gołębie,
169a w rozmodleniu milczącym,
170na skrzydłach psalmów tak wiecznych
171jak wieczna ona i Ty,
172wznosi się dusza ku Tobie.
173Bo gdzież jest większy Pan i król, i władca?
174Gdzież moc Ci równa i równa potęga?
175Sam z Siebieś powstał, majestat Twój płonie
176na tym z wieczności zbudowanym tronie.
177Z Siebie stworzyłeś ten przestwór bez końca
178i z Siebieś w niego rzucił żar na słońca.
179Istnienieś Swoje zamknął w prochu ziemi
180i wichr piersiami oddycha Twojemi,
181Duszę człowieka wywiodłeś ze Siebie
182wraz z duszą globów świecących na niebie.
183Tyś, Boże, ziarnem i kłosem, i listkiem,
184Wszystko jest z Ciebie i Ty jesteś Wszystkiem,
185i przez Cię Wszystko, nieśmiertelny Panie,
186ma nieśmiertelne w Tobie królowanie.
187Gdzież moc Ci równa? gdzież równa potęga?
188Gdzież jest ten płomień, co skry Twej dosięga?
189Gromem przemawiasz w łyskającej tuczy,
190głos Twój morzami i wulkanem huczy,
191trzęsieniem ziemi ogłasza Twe wieści
192lub słodko szumi, szemrze i szeleści.
193Straszliwym bywasz w Swym monarszym gniewie:
194rozkwitłe pola zatapiasz w ulewie,
195żagwią pożarów godzisz nam w zagrody,
196bijesz dobytek i zatruwasz wody.
197Lecz kto opiece Twej odda się szczerze,
198tego Twa łaska od złego ustrzeże.
199Bo czyjaż dobroć Twych bezmiarów sięga?
200Gdzież moc Ci równa i równa potęga?...
201
202Błogosławioną niech będzie ta chwila,
203kiedy się rodzi wieczorny hymn duszy,
204tej nieskalanej, pokornej i cichej!...
2050n był i myśmy byli przed początkiem -
206chwalmy i wielbmy Jego święte imię!
207
208Czemu nie gaśniesz, ty zorzo,
209nad oceanem tych ciężkich oparów,
210co pochłonęły me słońce?
211Księżyc się dźwignął ponad węża gór,
212osrebrza brzegi obłoków,
213lśni się na rysach śnieżystych;
214od wschodu pełza cicha noc,
215stoki swym wielkim przytłacza spokojem,
216a ty się palisz!
217Stamtąd - od nizin dalekich,
218usypiających poza stu wodami,
219poza tysiącem dróg,
220jakieś się echo przyczołguje w duszę -
221Cicho!
222To płacz tej dawnej, chłopięcej piosenki:
223A grajże mi, piszczałeczko,
224a grajże mi, graj!
225Uliniłem cię z wierzbiny,
226gdzie ten ruczaj srebrnosiny,
227gdzie ten szumny gaj!
228Ach!...
229Przeoratem łan o świcie -
230od pola do pola,
231kąkól wyrósł w moim życie,
232dolaż moja, dola!
233A grajże mi, piszczałeczko,
234a grajże mi, graj!...
235a grajże mi, graj !...
236Czemu się żagwisz?...
237Niech raz już wszystko zagaśnie!
238Jarzębina się rumieni,
239szepcą lipy stare,
240suchy piasek się podnosi - - -
241Czemu nie milkniesz, ty zorzo?
242Dlaczego krzykiem ognistym,
243wystrzelającym z tych przepastnych szczelin
244pomiędzy dwiema piekielnymi ściany,
245tak mnie oślepiasz i tak mnie ogłuszasz,
246że dojść nie mogę do kresu?
247Dzień mój już przygasł,
248a zorza jego się krwawi,
249jakby się krwawić miała w nieskończoność!...
250Wszystko pożera swymi płomieniami -
251duszę mi pali i świat cały pali!
252Z olbrzymich snopów ognia,
253jakby młóconych niewidzialnym cepem,
254sypią się ziarna skier
255w okrąg na niebo i ziemię!
256Księżyc się zajął
257i w mgnieniu oka wyrósłszy
258w ogromną kulę ognistą
259zaczyna rwać się w kawały
260i płomiennymi wali się bryłami
261na cielska płonących gór,
262na popiół smreków spalonych.
263Płoną jeziora, sto wód się pali
264i tysiąc dróg!
265Z rozszalałego wnętrza ziemi
266ogniem buchają wulkany,
267gwiazd miliony tną błyskawicami
268spieniony potop płomieni
269i z hukiem
270giną w czeluściach czerwonych...
271Boże!
272Czemu mnie karzesz?
273W tych rozżarzonych stanąłeś przestworzach,
274cały spłomienion, większy niż przestwory,
275z krzyżem ogromnym, płomienistym w dłoni
276i rozżagwiony rzucasz na mnie świat...
277Karz mnie!
278Bom-ci ja człowiek, który wyszedł z grzechu
279i prześladowan był przez grzech - do końca l
280Moja to wina!
281Bo oto moja nieprawość,
282mnoga jak iskry tych ogni,
283przeszła granice, Panie, Twych zamiarów!
284Ojcam się wyparł,
285a kiedy zamknął powieki,
286krzyża-m na jego grobie nie postawił,
287bom go nie prosił o garść tego błota,
288o nędzny żywot ten!
289Moja to wina, moja wielka wina!
290Matkę-m wypędził z domu, by nie jadła
291strawy, porwanej większym niż ja tchórzom -
292a wypędziłem ją w czas, gdy nad ziemią
293przebiegał tuman nawałnic,
294aby jej w drodze, w bezludnym pustkowiu,
295oczy wyżarły błyskawice,
296a dąb, walący się od gromu,
297aby ją przygniótł swą kłodą na wieczność!
298Moja to wina, moja wielka wina!
299Oślepłą siostrę spotkawszy żebrzącą
300u wrót wspaniałej katedry,
301nie czułem tyle odwagi,
302aby się dotknąć jej ręki wyschniętej
303i na jej krwawe wskazując orbity,
304głupim powiedzieć lwom i pustym lwicom:
305Idźcie l mnie łaski waszej nie potrzeba -
306to siostra moja! przy niej mi pozostać!
307Moja to wina, moja wielka wina!
308Psa, który zaszedł mi drogę
309i z głodu zęby wyszczerzył,
310i miłosierne wlepił we mnie ślepie,
311kopnąłem nogą,
312aż ze skowytem padł pod moim płotem!
313Robaka-m zdeptał -
314tysiące owadów
315miażdżyłem stopą, wlokąc się przydrożem,
316ażeby duszę znudzoną
317orzeźwić wschodem lub zachodem słońca.
318A pnąc się w górę, ku rzeźbionym grotom,
319ku tajemniczym snom stalaktytowym
320albo ku wirchom, skąd pycha
321wygraża światu pięściami z granitu,
322kazałem ścinać pachołkom
323gałęzie smreków młodziutkich,
324gdyż iglicami drażniły mi skronie...
325Zabiłem brata,
326bo mi się worał w miedzę
327i naręcz owsa mi wyżął
328dla swego konia -
329moja to wina, moja wielka wina!
330Chęć mi raz przyszła obłędna,
331ażeby kopać dla siebie mogiłę,
332bo mi się życie stało cmentarzyskiem,
333i w tę mogiłę wtrąciłem bliźniego,
334tak że oszalał między umarłymi!
335Moja to wina!
336Uwiodłem żonę przyjaciela -
337moja to wina!
338Pod próg sąsiada kazałem podrzucić
339dziecko zrodzone z mego rozbestwienia.
340A raz to grzech mi tak zaciemnił oczy,
341żem po omacku szedł w przepastną głębię
342strasznego lasu
343i jadowite wyszukawszy ziele,
344świat nim stłumiłem w poczęciu.
345Moja to wina, moja wielka wina!
346Nie karz mnie, Boże, według moich zbrodni!
347W tej gniewu Twego straszliwej godzinie
348świat niech się kaja, lecz niechaj nie ginie!
349Wielka jest moc Twa i wielka potęga,
350lecz czyjaż dobroć Twej dobroci sięga?!
351Rozpalonymi namiętnością dłońmi
352umiałem skazić niewinną wstydliwość,
353nim się w słoneczne rozwinęła kwiecie.
354Podstępnie owoc zerwałem dziewiczy,
355słowem, któremu dała moc obłuda,
356wielbiąc zbawienie z miłości,
357a sobiem szeptał jak złodziej, co w każdym
358widzi złodzieja: rwij, nim przyjdzie inny!
359Za grosz kupionej rozpuście
360dałem się wlec po kałużach
361albo gdy przesyt wypił ze mnie krew,
362jak widmom stawał u bram lupanaru
363i źrenicami zmienionymi w szkło,
364przez które ognia przezierał ostatek,
365zazdrośniem śledził takich jak ja - trupów,
366by ich rozkoszą zwątloną
367podżegać w myśli mą rozkosz przymarłą.
368A nieraz podłość tak mi żarła duszę,
369że chcąc wypełnić jej pustkę,
370małom nie szeptał błądzącym przechodniom:
371Nie tymi drzwiami: tamte wam poradzę.
372Moja to wina, moja wielka wina!
373Związan ślubami,
374które mi jarzmem się stały,
375a sił nie mając otwarcie
376zrzucić ze siebie tych błazeńskich dzwonków
377arcykapłana domowych ołtarzy
378i iść, gdzie w słońcu południa,
379śród woniejących ogrodów
380krwawo się złoci zakazane drzewo,
381dawałem w duszy przystęp takim szeptom:
382Niechajże Szatan się zjawi
383i niech uwikła w sieć swojej pokusy
384tę, co mi ongi była mocą szczęścia,
385a dziś mnie dusi swą cnotą!
386Wówczas jej krzyknę: podłaś! i już czysty
387w nędznym sumieniu pójdę spełnić zdradę!
388Moja to wina! moja wielka wina!
389Oto jest miłość! oto jest to źródło,
390z którego bije szlachetność!
391Moja to wina! moja wielka wina!
392Panie!
393Wszystkie ja grzechy wziąłem na swe barki,
394bom-ci ja człowiek, bom urodzon w bolu,
395bo żal i rozpacz, i przestrach,
396i wyczerpanie, i siła
397są przyczynami mojego istnienia...
398Spłonąłem chucią do mej własnej krwi,
399do matki mojej i do córki mej!
400A w noc tajemniczą,
401kiedy przed moim pałacem,
402wzniesionym z mgławych majaków,
403przedziwne kwiaty o zbielałych oczach
404rozrzechotanej Meduzy
405do jakichś strasznych rozmiarów
406w mżach wyrastały miesięcznych -
407kiedy się księżyc skradał do mych komnat
408i kładł na łoże mego wyczerpania,
409wonczas mnie ze snu budziła lubieżna,
410sprowadzająca warg bezwładne drgawki
411i źrenic błędną gorączkę,
412potworna żądza ku Twemu - zwierzęciu!
413Moja to wina, moja wielka wina!
414Oto jest miłość! Oto jest krynica,
415z której wypływa zwycięstwo nad piekłem!
416Moja to wina, moja wielka wina!
417Karz mnie!
418Karz mnie!
419W tym rozżagwionym przestworze
420masz krzyż z płomieni, większy niż ten przestwór,
421więc bezlitością swych płomiennych rąk
422wyciągnij członki moje do ogromu
423Twojego krzyża, na którymś zawisnął
424Ty sam, o Panie! ongi przed początkiem,
425kiedyś się zmuszał, by spokój i miłość
426przemienić w ogień trawiący
427i w skamieniałe, ślepe przerażenie!
428Kiedyś ze swego spokoju
429i swej miłości
430wydzielał słońca i gwiazdy,
431by rozbijały się w swoich elipsach,
432aby się stało to, co nas pożera!
433Karz mnie, człowieka, co krąży po świecie
434z brzemieniem winy na ugiętym grzbiecie.
435Wagę masz w ręku i miecz sprawiedliwy,
436z którego lecą skry na ludzkie niwy,
437a pomsty Twojej płomienna potęga
438od pokolenia w pokolenie sięga.
439Krew nam wysusza i pożera kości
440wieczysta wszechmoc Twej zapalczywości -
441żadna się przed nią groza nie ostała:
442Niechaj Ci za to będzie cześć i chwała
443na wieki wieków, Amen, Amen, Amen!
444Panie!
445Kłamałem!
446Zawiść i zazdrość tuliły się do mnie
447zżółkłymi tony i nagością swoją
448opanowawszy mą duszę,
449kazały zezem patrzeć mi na sławę
450i na bogactwo rodzonego brata.
451Kradłem -
452w kościele Twoim rozbiłem skarbonę!
453Moja to wina, moja wielka wina!
454A raz w czarownym, wielkim, ludnym mieście,
455spiesząc ku śmierci, która czeka na mnie,
456chciwie wstrzymałem krok przed stosem złota
457i błyskawicą, która idzie z Ciebie -
458moja to wina, moja wielka wina!
459myśl mi przebiegła haniebna:
460tak! wymordować czcicieli Molocha
461i potem - zająć ich miejsce!
462Panie!
463Fałszywym byłem prorokiem
464i nie umiałem powstrzymać bluźnierstwa
465przeciwko Tobie, tak jak dzisiaj bluźnię!
466Krzywdy-m ja bratu nie przebaczył,
467choć sam krzywdziłem - jak oszust!
468Pogardę niosłem tłumowi,
469jego sczerniałym, spracowanym dłoniom,
470jego łachmanom przesyconym potem!
471Ornat na siebie kładłem i koronę
472i wziąwszy jabłko do ręki i berło,
473kazałem klękać przed swymi rozkazy,
474jakby nie było Twego majestatu!
475Moja to wina, moja wielka wina!
476Okręty słałem na spienione morza,
477a w bitwach, w moim wszczynanych imieniu,
478tysiące kładły się we krwi swej własnej,
479a wszak Ty jeden masz prawo
480na życie człeka wydawać wyroki!...
481Moja to wina, moja wielka wina!
482Karz mnie!
483Bom-ci ja człowiek skazany na karę,
484bo dzień mój przygasa,
485a zorza jego się krwawi
486i świat się mój pali!
487Bo dawno już przeszedł czas -
488moja to wina, moja wielka wina -
489gdzie miłość i spokój
490nie były ogniem trawiącym
491ani zabójczą tęsknicą,
492ani kamiennym, ślepym przerażeniem...
493
494A grajże mi, graj!...
495Jarzębiny się rumienią -
496suchy piasek się podnosi -
497A grajże mi, graj!...
498
499On był i myśmy byli przed początkiem,
500zanim się stało to, co nas pożera...
501
502Błogosławioną niech będzie ta chwila,
503kiedy się rodzi wieczorny hymn duszy!
504kiedy na wieki - na wieki
505gaśnie jej dzień - - -

Instructions

To select texts manually for this utility, click on the link at the top of each of the two texts you wish to compare, and then return to this page and reload it. The text ids are stored as cookies.

Gentle Reminder

This website began in 1995 as a personal project by Emily Ezust, who has been working on it full-time without a salary since 2008. Our research has never had any government or institutional funding, so if you found the information here useful, please consider making a donation. Your help is greatly appreciated!
–Emily Ezust, Founder

Donate

We use cookies for internal analytics and to earn much-needed advertising revenue. (Did you know you can help support us by turning off ad-blockers?) To learn more, see our Privacy Policy. To learn how to opt out of cookies, please visit this site.

I acknowledge the use of cookies

Contact
Copyright
Privacy

Copyright © 2025 The LiederNet Archive

Site redesign by Shawn Thuris